Napięta atmosfera nieco się rozluźniła, jednak rozmowy ludzi radykalnie się zmieniły. Przedtem rozmawiali swobodnie, a teraz przyciszonym głosem i z rosnącym napięciem. Vanessa nie mogła wydusić z siebie słowa. Stała, jakby stopy wrosły jej w ziemię i patrzyła się na startujących. Po minach pozostałej reszty wyścigowców (a było ich pięciu) można było wywnioskować, że żałowali, iż dzisiaj się tu znaleźli. Poczułam się wyjątkiem. Każdy wszystko wiedział, każdy się bał, a ja stałam jak ta pała i nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Nie wiedziałam, kim oni są, nie wiedziałam kompletnie nic.
Z tych pogiętych rozmyślań wyrwał mnie głośny huk i głośno pracujące silniki motorów. Wystartowali. Każdy ze zgromadzonych przerwał dyskusję i zajął się oglądaniem wyścigu.
Motory były różnych kolorów. Jeden z nich był seledynowo - czarny. Drugi był szary, trzeci bladożólty, czwarty srebrny, a piąty czerwony. Tylko te trzy wyróżniały się przede wszystkim rozmiarem i mocą silnika.
A wspominając o mocy silnika to było trochę podejżliwe, dlaczego trzy najlepsze motory jechały z tyłu? Z tego, co się dowiedziałam - czyt.: z tego, co mi Vanessa powiedziała - to biorący udział zawodnicy muszą okrążyć ogromny parking i powrócić na pozycję startującą. Kto pierwszy, ten wygrywa. Logiczne. Czarne motory zaczęły wyprzedzać.
- Boże, jakie to przewidywalne. Z pewnością któryś z nich wygra - pomyślałam.
Oni robili sobie z tego zabawę. Wiedzieli, że mieli lepsze silniki i pogrywali sobie z resztą zawodników, aby w końcu wygrać.
Kiedy rozległo się głośne ''och'' i krzyki niektórych dziewczyn przymrużyłam oczy, aby dostrzec, co przyciągnęło ich uwagę. Szerzej otworzyłam oczy, gdy na asfalcie zauważyłam zmasakrowany, przewrócony motor, a obok niego leżący mężczyzna. Nie ruszał się. Skarciłam siebie za nieuwagę i natychmiast odwróciłam się do Vanessy, która zakryła dłonią usta.
- Co się stało? - Zapytałam zdenerwowana, podczas gdy Vanessa wciąż patrzyła na nieruszające się ciało.
Wokół niego zdążyło zgromadzić się kilka osób. Nie żył?
- To Jake... Ten z piercingiem... - Powiedziała bezdźwięcznie.
Po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Vanessa miała rację, nie powinnyśmy tutaj być. Tak samo, jak oni. Właśnie chyba zabił jednego z uczestników. Zakręciło mi się w głowie, nie mogłam zdrowo myśleć. Nie wiedziałam w ogóle, co mam robić, albo co powinnam, kiedy drugi kierowca zatarł o siadkę, przez co się wywalił. To przez nich. To oni doprowadzali do tragedii. Nie panowałam nad tym, co robię; zaczęłam krzyczeć. Nie przywykłam do tego, że codziennie widzę coś takiego. Ja, zarówno jak Vanessa stałyśmy sztywno próbując pozbierać myśli, gdy nagle trzeci motor poleciał na drogę gubiąc przy tym części. Kierowca próbował wstać, ale wszystko odmawiało mu posłuszeństwa. Zapanował ogromny haos. Ludzie nie wiedzieli co mają robić, a trzy motory kolejno masakrowały przeciwników.
Dlaczego?
Chcieli wygrać?
Przecież nawet bez tego im by się udało!
Moje oczy przypominały piłeczki od ping-ponga, kiedy zobaczyłam, jak jeden czarny motor podjeżdża na prawą stronę bladożółtego motora, a drugi przy jego lewej. Chwilę później przerażony motorzysta stracił kontrolę nad kierownicą, w skutek czego jego ciało po chwili leżało na ziemi.
- Nie! - Wyrwało mi się, kiedy inni zaczęli uciekać do wyjścia.
Nie rozumiałam, dlaczego. Odpowiedzią na moje pytanie był ich ostateczny ruch. Zatrzymali swoje motory i wyciągnęli broń.
- Szybko! - Krzyknęła Vanessa łapiąc mnie za nadgarstek.
Byłyśmy w tyle. Bałam się. Bałam się, jak cholera. Przez chwilę zastanawiałam się, czy oni nie mają jakiejś choroby psychicznej; co za normalny człowiek strzela do niewinnych ludzi?
Rozległy się pierwsze strzały i pierwsze piski. Vanessa biegła pewnie przed siebie; przed nami widniała ogromna grupa uciekających ludzi. Każdy bał się, że strzał może zostać wymierzony w niego. Ostatni strzał sprawił, że moje serce stanęło w miejscu. Jej ciało opadło niezwłocznie na ziemię. Kula trafiła dokładnie w jej plecy, z których obficie sączyła się krew. Vanessa nie żyła. Opadłam przy niej i zaczęłam trząść jej ciałem.
- Vanessa, obódź się! Vanessa, błagam! Vanessa...
Ona nie żyła. Jej ciało leżało u mnie na rękach. Moja przyjaciółka nie żyła. W mojej głowie huczało. Nie mogłam pojąć, dlaczego ta sytuacja musiała mieć miejsce w moim życiu. Moja świadomość nie dopuszczała do myśli, że zostałam sama, że ludzie już uciekli. Moje oczy nie odrywały wzroku od przyjaciółki, którą tak kochałam. Wtuliłam głowę w jej brzuch przyciskając ją do siebie.
- Kocham cię... Nie rób mi tego...
Łzy jak nigdy paliły moje oczy. Ciurkiem spływały z moich policzków. Łkałam cicho, szukając litości u Boga. Błagałam Go, aby się obudziła, ale nic się nie działo. Jej oczy były zamknięte, jej krew była na całym moim ubraniu. Nic mnie wtedy nie obchodziło oprócz mojej martwej przyjaciółki. Poczułam niepochamowaną złość. Oni ją zabili. Delikatnie położyłam jej ciało na ziemi i wstałam. Odwróciłam się szukając ich wzrokiem. Stali jakieś dziesięć metrów dalej rozglądając się dookoła. Nie myśląc biegłam ku nim. Łzy spływały w dół mojej twarzy ze zdenerwowania, cierpienia, żalu i rozpaczy. Straciłam jedną z osób, którą kochałam najbardziej. Znałam ją piętnaście lat.
Gdy znalazłam się przy nich odwrócili się zdziwieni ku mnie i zlustrowali mnie wzrokiem. Nie zastanawiając się długo, wykorzystując przy tym całą swoją energię i wyładowując przy tym złość udeżyłam pierwszego w twarz. Nie obchodziła mnie jego reakcja. Chciałam, aby cierpiał. To był ten z persingiem. Jego głowa przekręciła się pod wpływem mojego uderzenia. Krzyknął z bólu po chwili wypluł coś ze swoich ust. Jak się domyślałam, był to ząb. Spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym zgrozy. Zacisnął pięści i bolącą szczękę. Musiało go boleć, w jego oczach zamajaczyły łzy. Chciałam, aby wypłynęły na jego twarz. Byłam pewna, że to on trafił w jej plecy. Z całej siły walnęłam go kolanem w czułe miejsce i stało się to, czego oczekiwałam. Po jego twarzy popłynęły łzy. Zgiął się w pół i zaczął pocierać bolące miejsce.
- Ty skurwielu pojebany! Zabiłeś moją przyjaciółkę! - Słowa same ciskały mi się na usta nie biorąc pod uwagę ich zadośćuczynienia. - Aż taką przyjemność sprawia wam ból innych?!
Krzycząc po moich policzkach nie przestawały lecieć łzy zdenerwowania i złości. Chciałam mu kolejny raz udeżyć, póki silne ręce nie złapały moich ramion. Był to zielonooki brunet, który patrzył na mnie wściekłym spojrzeniem.Nie umiałam wyrwać się z jego uścisku; był zbyt silny. Moje oczy ciągle wpatrywały się w brązowookiego chłopaka, który przed chwilą dostał ode mnie dwa ciosy. Wstrzymałam oddech czując gorącą lufę pistoletu przystawioną do mojej skroni.
Dziewczyno to jest genialne :D Kocham to opowiadanie :* Z niecierpliwością czekam na następny i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńOMFG TO JEST ZAJEBISTE!! nie spodziewałam się takie obrotu spraw, że zginie jej przyjaciółka, i to jak przywaliła temu plebsowi haha to było zajebiste :D
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co się dalej wydarzy, czekam z niecierpliwością na nexta :)
kocham to opowiadanie jest świetne *____________*
OdpowiedzUsuńkiedy będzie 3 rozdział? będzie może w czwartek? prooosze <3
Jezuniu! To jest świetne xd Dajesz dalej! Masz talent, ale szkoda że Vanessa zginęła :(
OdpowiedzUsuńnaprawdę . ??
OdpowiedzUsuńserio?
musisz być taka dobra??
dziewczyno wprawiasz mnie w komleksy !!
a tak na poważnie to rozdział jak zwykle cudowny .
nie myślałam nawet że kiedykolwiek przeczytam coś lepszego od Dark'a a tu prosze .
jesteś moim numerem jeden jeśli chodzi o to co piszesz .
twoje blogi już są legendą Fan Fiction .
jestem zaszczycona, że mogę je czytać .
p.s . nie spodziewałam się, że tak szybko to zrobi się takie mega, mega dark .
że jej przyjaciółka umrze .
zaskakujesz mnie :*