środa, 1 stycznia 2014

15. ''Jesteś naiwna''

[Harry]

Wydawało mi się, że samochód sunie w ślimaczym tempie, podczas gdy pojazd poruszał się w prędkości zgodnej z prawem, może trochę szybciej. Nie wiedziałem, dlaczego jechałem tak wolno. Może ze względu na Clair? Nie chciałem, aby powróciły jej wspomnienia z tych nocy, w których siłą była zaciągana na wyścigi. Zaparkowałem samochód na parkingu przy centrum handlowym wysiadając z mojego Range Rovera. Clair powtórzyła mój ruch i bez słowa zaczęliśmy się kierować ku wejściu.

* * *

[Clair]

Jeszcze nigdy nie czułam się tak przytłoczona. Tyle czasu na całkowitym odcięciu się od ludzi było, jak przebudzenie się po roku. Czułam się bardzo nieswojo widząc tyle osób dookoła śmiejących się, rozmawiających. Niczego nie byli świadomi.
Wiedziałam, że przez te dwa tygodnie życie obróciło się o całe sto osiemdziesiąt stopni. W ciągu tych dwóch tygodni straciłam większość swoich rzeczy, przyjaciółkę, pieniądze, pewność siebie. Wiedziałam, że nie jestem już tą samą dziewczyną, którą byłam przed wyjazdem. Jedyne, co mi teraz pozostaje to mieć nadzieję, że Harry nie wywali mnie ze swojego domu.
Krążyliśmy po sklepach z torbami zakupów, za które płacił Harry. Trochę dziwiło mnie to, że miał tak dużo pieniędzy. Jedyne powody, które nasuwała mi podświadomość to kradzież, albo tyle wygranych wyścigów, bo jeszcze nie widziałam, żeby poszedł gdziekolwiek do pracy. Tak, czy inaczej czułam się jak złodziej. Wiedziałam, że kiedyś będę mu musiała oddać pieniądze za to wszystko, co w tej chwili dla mnie robi.
- Mogłabym jeszcze wejść do toalety? - zapytałam Harry'ego, gdy kierowaliśmy się ku wyjściu.
Stanęłam w miejscu, kiedy nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. On również zatrzymał się widząc, że nie dotrzymuję mu kroku. Uniósł głowę, a jego spojrzenie spotkało się z moim.
- Umm... O co pytałaś?
- Czy mogłabym jeszcze wejść do toalety - powtórzyłam przyglądając mu się z zaciekawieniem.
Widać, że wyrwałam go z zamyślenia.
- Tak, jasne. Trafisz sama do samochodu?
Przytaknęłam, a Harry zaczął dalej podążać szerokim korytarzem, kierując się w stronę drzwi. Odwróciłam się i pchnęłam duże, stalowe drzwi z symbolem ''wc''.
Kiedy myłam ręce do toalety weszła jeszcze jedna kobieta, na oko o kilka lat starsza ode mnie. Kiedy uśmiechnęła się przyjaźnie zdałam sobie sprawę, że się na nią gapię przez lustro. Potrząsnęłam głową zaraz po tym, jak kobieta zamknęła drzwi jednej z kabin. Spłukiwałam mydło z rąk, kiedy poczułam na swoim karku czyiś oddech. Uśmiechnęłam się do siebie domyślając się, że to Harry. Powoli odwracałam się w jego stronę zakręcając kran.
- Harry, co...
Urwałam przerażona w połowie zdania i przyparłam do zlewu chcąc zwiększyć dystans pomiędzy mną, a osobą przede mną. Ale przecież dlaczego miałby to być Harry? Po co wchodziłby do damskiej toalety? Przecież poszedł zanieść zakupy.
- Harry? Jaki Harry? - zapytał Jake, z odrazą wpatrując się w moje oczy. - Harry Styles? Ten Skurwiel?!
Kiedy krzyknął, przywarłam do zlewu jeszcze bardziej.
Oddech przyspieszył mi do granic możliwości, a bicie mojego serca wydawałoby się słyszeć w całym pomieszczeniu.
- Czego chcesz? - zapytałam z wymuszonym chłodem w głosie wysilając się na odwagę.
Tak, czy inaczej, nic nie mógł mi zrobić w miejscu publicznym. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie był zadowolony tonem mojego głosu, nie spodziewał się takiej reakcji.
- Gdzie on jest. Gdzie on do kurwy nędzy jest?! - wykrzyknął mi prosto w twarz szybko łapiąc powietrze.
Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego, nawet wtedy, gdy tamtej nocy przyszedł do mojego schronienia, a ja postawiłam się jego warunkom. Jego oczy zasnuły się ciemną mgłą, jakby za chwilę miał stracić nad sobą kontrolę, czego bałam się najbardziej.
- Nie wiem... - odpowiedziałam cicho, spuszczając głowę.
- Kłamiesz!
Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować złapał gwałtownie moje przedramiona i po prostu rzucił mnie na ścianę. Ból przepływał falami po moich plecach, a w moich oczach zaczęły formować się łzy spowodowane strachem i złością. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi i spostrzegłam przy nich kobietę, która nie tak dawno posyłała mi promienny uśmiech. Jake odwrócił się ku źródle dźwięku i dłonią pokazał drzwi.
- Wypierdalaj stąd.
Wzrok kobiety na chwilę zatrzymał się na mnie, a ja miałam ochotę krzyknąć, aby uciekała, ponieważ i tak w żaden sposób nie mogła mi pomóc. Oprzytomniała i pędem ruszyła w kierunku drzwi.
- Mów, gdzie jest Harry - wysyczał w moją stronę przez zaciśnięte zęby wracając do poprzedniej pozycji.
Nie mogłam mu powiedzieć, że jest w pobliżu. Mogło by z tego wyniknąć coś więcej, niż zwykła bójka, a tego w żadnym wypadku nie chciałam. Wiedziałam oczywiście, że Harry ma więcej siły od Jake'a, jednak to nie oznacza, że wyszedłby z tego bez skazy. Jake był wystarczająco wściekły, aby móc z nim walczyć i oddawać jego ciosy. Ja po prostu nie chciałam, aby... Coś się stało Harry'emu.
- Czego od niego chcesz?! Nie ma go tu! - wykrzyczałam, czego od razu pożałowałam. Łzy, nawet nie wiem kiedy, swobodnie zaczęły spływać po moich policzkach.
- Nie twój posrany interes, mała dziwko - warknął dociskając moje ramiona do ściany zadając mi dodatkowy ból. W tym samym czasie ponownie usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, aby zaraz po tym zobaczyć w nich Harry'ego. Zdezorientowanie w jego oczach zaczęło przeradzać się w złość, a raczej wściekłość, gdy zobaczył Jake'a. Z moich ust wydobył się głośny krzyk, gdy chłopak złapał gwałtownie garść moich włosów i docisnął zimną metalową rzecz do mojego gardła odchylając mi głowę do tyłu.
- Podejdź bliżej, a ją zabiję - wysyczał cicho Jake, a ja kątem oka spostrzegłam, że Harry znowu staje w miejscu.
- Odłóż broń.
- Nie mam broni - warknął Harry patrząc to na mnie, to na Jake'a.
Jaka broń? Harry nosi ze sobą broń?!
- Harry... - wyszeptałam cicho, dławiąc się własnymi łzami.
Brunet popatrzył na mnie przerażony i zupełnie zdezorientowany. Ja natomiast poczułam na swoim karku oddech Jake'a. Śmierdział alkoholem zmieszanym z dymem papierosowym, co przyprawiało mnie o mdłości. Byłam przerażona, ale jednocześnie prawie tak samo wściekła, jak Harry.
- Shhh... Jesteś taka naiwna Clair. Nie wpadłaś na to, że Harry chce cię tylko wykorzystać? On tylko czeka, aż wyzdrowiejesz, aby zrobić z ciebie kolejną sukę.
Łzy zasnuły mi całe pole widzenia. Przymknęłam oczy, a wtedy usłyszałam głośny huk, dźwięk tłuczonego szkła i krzyk Jake'a. Korzystając z jego chwilowej nieuwagi uwolniłam się z jego uścisku i zszokowana całą sytuacją stanęłam obok. W moich uszach nadal słyszałam dźwięk tłuczonego szkła, który odbijał się echem po mojej głowie. Odwróciłam się w stronę Harry'ego nie mając bladego pojęcia, co dalej zrobić. Jedyną drogę ucieczki zastąpił mi Harry, który aktualnie trzymał pistolet w obu dłoniach nie spuszczając wzroku z Jake'a, który skaleczył się kawałkiem lustra. Nie miałam jak uciec, kiedy Harry gwałtownie złapał mój nadgarstek i pociągnął ku wyjściu.
- Zaraz będą tu gliny - mruknął pod nosem i w dalszym ciągu trzymając mój nadgarstek zaczął biec.

[Harry]

Może i przegiąłem z tym pistoletem, ale nie było innego wyjścia. Zamierzałem jedynie odstraszyć Jake'a celując w lustro, ale kawałek niefortunnie odbił się i trafił w jego ramię. Chociaż... Zasłużył na to. Myślałem, że już lepiej nie może pokazać, jakim jest pierdolniętym sukinsynem, a jednak.
Dotarliśmy do samochodu. Puściłem nadgarstek Clair i przez moment przypatrywałem się jej czekając na jakąkolwiek reakcję. Szczerze nie zdziwiłbym się, gdyby teraz zaczęła uciekać, jednak nie zamierzałem jej trzymać. Łzy w dalszym ciągu spływały po jej policzkach, palce miała wplecione we włosy rozglądając się przerażona dookoła. W końcu opuściła ręce, a jej błękitne, przerażone oczy napotkały moje spojrzenie. Zrobiła krok do tyłu i plecami zetknęła się z drzwiami do samochodu. Przeczesałem dłonią włosy nie wiedząc, co powinienem zrobić. Nie chciałem jej przestraszyć, nie chciałem, żeby się mnie bała.
- To wszystko, co mówił o Jake to nieprawda - starałem się ją przekonać, ale te słowa nie zrobiły widocznie na niej żadnego wrażenia. - Clair, nie chcę ci zrobić krzywdy - powiedziałem o wiele spokojniej.
Dziewczyna spojrzała na mnie błyszczącymi oczami starając się wyszukać choć odrobiny kłamstwa w moich, ale jej się to nie udało. Chwilę później jej wychudzone dłonie oplotły moją szyję przyciągając do siebie. Powiedzieć, że byłem zaskoczony to stanowcze niedopowiedzenie. Mimo wszystko oddałem uścisk oplatając ją rękami w talii. Czułem się... Dziwnie. Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu przytulałem dziewczynę.
- Dziękuję - powiedziała cicho, a ja delikatnie zacząłem gładzić jej włosy chcąc w ten sposób ją trochę uspokoić.
Odsunęliśmy się od siebie, kiedy po parkingu rozprzestrzenił się odgłos syreny policyjnej.
- Musimy wracać.

__________________________________________________

Szczęśliwego Nowego Roku xx