sobota, 30 listopada 2013

czwartek, 21 listopada 2013

WAŻNA NOTKA!!!

Ze względu na to, że trochę opuściłam się w nauce i mam trochę słabe oceny - wiadomo - będę mieć szlaban. Czyli jaśniej mówiąc rodzice zabierają mi laptopa, telefon i odłączają internet. Kurde, SORY ;c
Nie wiem, kiedy ''wrócę'', ale przez ten czas postaram się napisać kilka rozdziałów. Jeśli jakimś cudem nie zwariuję bez neta ;c Już mi to zapowiedzieli. I prawdopodobnie stanie się to jutro.

POWIEDZMY, ŻE BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY Z PRZYCZYNY PODANEJ POWYŻEJ I NIE ZALEŻY ONA ODE MNIE chociaż zależy, mogłam się uczyć ;c NIE WIEM, KIEDY POJAWIĄ SIĘ NOWE ROZDZIAŁY. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIEDŁUGO. 


czwartek, 14 listopada 2013

14. ''Boisz się mnie?''

Próbowałam otworzyć oczy, jednak zbyt jasne światło mi na to nie pozwalało. Odpuściłam sobie wszelkie próby i wtuliłam głowę w poduszkę, która pachniała mi bardzo znajomo. Harry.
Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej, a światło zaczęło palić moje oczy. Szybko je przetarłam chcąc się zorientować, gdzie jestem. Trochę się bałam, ale to nic w porównaniu z tym, co działo się ze mną wczoraj.
Wczoraj.
Do mojej świadomości zaczęły się przedostawać sceny z wczorajszego wieczoru. Krzyki. Bicie. Jake. Harry. Harry pobił Jake'a. I zabrał mnie ze sobą. Kiedy byłam już w stanie normalnie patrzeć rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym przyszło mi się znaleźć. Znajdowałam się w ładnie umeblowanym pokoju o brązowej kolorystyce z bardzo dużymi oknami. To światło dnia oślepiło mnie na moment. Prawdopodobnie byłam w pokoju Harry'ego. A przynajmniej w jego domu. Ale nie było go przy mnie. Ponownie zaczęłam się bać wiedząc, że teraz mam do czynienia z nim.
Strach odsunęłam jednak gdzieś na bok i postanowiłam wyjść z pokoju i odszukać osobę, która wczoraj uratowała mi życie. Postawiłam kilka kroków, lecz zaraz po tym upadłam  na ziemię nie mając nawet siły na chodzenie. Każda część mojego ciała bolała mnie jak nigdy. Każdy nawet najmniejszy ruch sprawiał mi trud, z którym nie chciałam się mierzyć. Kiedy próbowałam się podnieść w drzwiach dostrzegłam Harry'ego. Zamarłam na chwilę patrząc, jak podchodzi i wyciąga ręce w moim kierunku. Początkowo odmówiłam pomocy, jednak po chwili ostatkiem sił złapałam dłoń Harry'ego i dałam się podnieść. Jedną rękę włożył pod moje kolana, a drugą pod plecy. Patrzyłam z szokiem i strachem, jak z łatwością z powrotem zanosi mnie na łóżko i delikatnie mnie na nim kładzie. Czy byłam aż taka chuda?
Tą frustrującą ciszę postanowił przerwać Harry.
- Odpoczywaj. Nie powinnaś na razie wstawać - powiedział kucając przy łóżku i obserwując z dokładnością moją reakcję.
Skinęłam głową, a Harry uniósł rękę, aby mnie przykryć.
To były, gesty, których po Harrym nigdy bym się nie spodziewała.

[Harry]

Clair zadrżała, kiedy moja dłoń spotkała się z jej ochłodzoną skórą na ramieniu, gdy chciałem ją przykryć. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek czuł się gorzej. Mogłem zareagować wcześniej. Mogłem przyjechać chociażby te kilka cholernych godzin wcześniej. Wtedy nie byłaby taka obolała i wykończona, jak teraz. Gdybym przyjechał później napotkałbym tylko jej martwe ciało bez ducha, a sam musiałbym zabić Jake'a.
- Clair, boisz się mnie? - zapytałem najspokojniej, jak tylko umiałem, ale ona i tak się wzdrygnęła.
- Nie... - odpowiedziała osłabionym głosem, niemal szeptem, co mnie jeszcze bardziej przestraszyło.
Patrzyła na mnie szklistymi, błękitnymi oczami. Tylko one w tamtej chwili wyrażały jakieś uczucia względem niej. Jakby krzyczały ''pomóż mi!''.
Bała się mnie. Wiedziałem, że jeszcze do końca nie zdążyła ochłonąć po tym, co wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Musiałem ją jakoś do siebie przekonać, aby w końcu przestała.
- Przyniosę ci coś do jedzenia.

***

[Clair]

Kilka dni spędziłam w łóżku, w pokoju gościnnym u Harry'ego (tak, jak mi powiedział) nabierając sił. Przynosił mi kanapki, pytał, jak się czuję, a gdy słyszał pozytywną wiadomość na jego policzkach pojawiały się dołeczki spowodowane małym uśmiechem. Zdążyłam zauważyć, że Harry bardzo rzadko się uśmiecha, dlatego cieszył mnie każdy pojedynczy raz. Byłam mu bardzo wdzięczna, wiele mu zawdzięczałam. Gdyby nie on nadal tkwiłabym w tym chłodnym pokoju, w którym śmierdziało stęchlizną.
Zazwyczaj zostawiał mnie samą, ale od czasu do czasu przychodził sprawdzić, co u mnie. Zachowywał jednak trochę większą przestrzeń pomiędzy nami. Nie znajdowaliśmy się w normalnej sytuacji. Byłam niewolnicą przyjaciół Harry'ego, a on po prostu im mnie zabrał. Nie wiadomo było, kim byliśmy dla siebie. Bo przecież na pewno nie koleżeństwem.
Usiadłam na łóżku, kiedy drzwi cicho zaskrzypiały i powoli się otworzyły. Harry wszedł do środka i usiadł na krześle, przy małym stoliku umieszczonym przy ścianie i zwrócił się twarzą do mnie.
- Kiedy będzie już wszystko w porządku odwiozę cię do twoich rodziców. Skąd jesteś?
Przez ten czas raczej nie myślałam o tym, co się ze mną stanie, ale powinnam była. Nie mam pieniędzy na bilet, aby wylecieć do Londynu, a tym bardziej, aby wynająć sobie jakieś mieszkanie. Nie zamierzałam również cały czas zajmować pokoju u Harry'ego w domu. Już i tak pewnie ma mnie po dziurki w nosie.
- Harry, bo...
- To też są okolice Detroit?
- Jestem z Londynu - powiedziałam szybko i spuściłam głowę.
Między nami zapanowała cisza. Kiedy ponownie spojrzałam na chłopaka jego twarz wyrażała jedynie zdezorientowanie.
- To co tu robisz? Mieszkasz sama?
Zmarszczył brwi i przyglądał mi się uważnie czekając na odpowiedź.
- Tak właściwie, to ja w ogóle nie mieszkam... Przyleciałam tu z moją koleżanką, chciałyśmy znaleźć pracę i wynajęłyśmy apartament w hotelu, bo wciąż szukałyśmy mieszkania. Ona koniecznie chciała chodzić na t-te wyścigi i...
Nie mogłam dokończyć. Zbyt dużo emocji wzięło nade mną kontrolę, co spowodowało nieoczekiwany wypływ łez. W tamtej chwili krytykowałam siebie w myślach, że przed wylotem  nie zaczęłyśmy szukać mieszkania.
Harry siedział z grobową miną. Wiedziałam, że wszystko spieprzyłam swoim spontanicznym i nierozsądnym zachowaniem i tym samym znalazłam się w takiej sytuacji, w której jestem teraz. Jestem bezdomna.
- Gdzie teraz jest twoja przyjaciółka? - zapytał chłodno.
Po moim ciele rozeszły się dreszcze. Harry się wkurzył, co nie wróżyło niczego dobrego.
- Nie żyje, twoi przyjaciele ją zabili...
- To nie są do cholery moi przyjaciele! - krzyknął nagle, na co ja podskoczyłam w miejscu, i wyprostował się do pozycji stojącej. Patrzył na mnie z góry, a rysy jego twarzy powoli łagodniały, kiedy nie spuszczał ze mnie wzroku. - Przepraszam...
Odwrócił się i dłońmi przeczesał włosy mówiąc cicho pod nosem ''cholera''. Powoli się uspokajałam, ale to nie znaczyło, że problem mamy za sobą. Harry wyszedł z pokoju. Tak po prostu. Zostawił mnie samą.
Fuknęłam pod nosem i wstałam z łóżka gotowa w końcu wyjść z pokoju i normalnie z nim o tym porozmawiać.
Przekroczyłam próg pokoju i zaczęłam podążać wzdłuż korytarza. Uchyliłam lekko drzwi umieszczone po jego prawej stronie, które prowadziły do salonu, i spostrzegłam w nim Harry'ego stojącego przy stole włączającego laptopa. Wiedział, że weszłam, ale nie zareagował, a ja nie miałam pojęcia, jak zacząć tą pogmatwaną rozmowę.
- I co teraz? Znaczy... Uhh... Co teraz ze mną będzie?
Głupie pytanie. Harry, kiedy zobaczy, że już czuję się lepiej wykopie mnie ze swojego domu.
Wreszcie odwrócił się w moją stronę i raczył na mnie spojrzeć. Jego spojrzenie nie wyrażało żadnych uczuć. Zdążyłam już do tego przywyknąć, dlatego dziwiło mnie to, kiedy się uśmiechał.
- Byłabyś w stanie teraz pojechać na zakupy?
Kurczę, serio? Ja nie mam gdzie mieszkać, a on mnie się pyta, czy jestem w stanie pojechać na zakupy?
- Potrzebujesz nowych ubrań. Pomyślimy nad tym, Clair, kiedy nabierzesz sił. Sam nie wiem, co zrobić.
Pokiwałam głową i spuściła wzrok udając się do pokoju, z którego wyszłam. Dotychczas Harry dał mi kilka swoich koszulek i spodni. Koszulki - mimo, że były obwisłe i o kilka rozmiarów za duże - można było w nich chodzić, jednak ze względu na to, że Harry ma o wiele dłuższe nogi ode mnie spodnie nie za bardzo na mnie leżały. Ubrałam się w wybrany komplet ubrań i wyszłam z pokoju.
To miał być pierwszy raz, kiedy wyjdę z domu Harry'ego i zobaczę ludzi.
Harry stał przy drzwiach i przyglądał mi się, kiedy szłam w jego kierunku.
- Możemy jechać - mruknęłam cicho.






________________________________________________________

DA BUM TSSSSS
 I oto jest. Pogmatwany, niedopracowany, pisany na szybko, bez weny i wgl, ale co tam. Ważne, że jest, c'nie? XD
 Dobra, dobra, nie hejtujcie mnie za moją skromność. Wiem, że pewnie nikogo to nie wzrusza (bo kogo to obchodzi, że jakaś tam fanka sławnego boybandu dodała kolejny rozdział na swoim, jednym z 1937347394872 blogów o One Direction? xd). Coraz nuudniej i nuuuuuuudniej XD. Trudno. Przynajmniej czyta kilka osób (DZIENGZ, KOCIAKI ^^)
Do zobaczenia SOON
Pozdrufka
Kocham
xx