czwartek, 24 października 2013

13. ''Nie skrzywdzę cię''

Siedziałam na łóżku podkurczając nogi pod samą brodę próbując jakoś zapomnieć o panującym wokół mnie zimnie. W pokoju panował mrok. Wydawało mi się, że jest już dawno po drugiej. Dokładnie trzy dni minęły od incydentu z Harrym. Od tamtej pory nie widziałam go na oczy. Od tamtej pory ani razu nie wyszłam ze swojego ''schronu'', którym był ten pokój i ani razu nie usłyszałam wywoływania mojego imienia. Byłam wygłodniała, ponieważ przez te trzy dni nie dostałam nic do jedzenia. Nigdy nie czułam się taka bezsilna i osłabiona. Czułam, że niewiele jeszcze zdołam wytrzymać. Mój stan zaczynał się pogarszać. Rany nie chciały się goić, siniaki nie bladły, wręcz przeciwnie. Całe moje ciało wyglądało jeszcze gorzej, niż przedtem. Jedyne, czego pragnęłam to móc zamknąć oczy, a gdy je otworzę znów być w swoim starym pokoiku, który mieścił się na piętrze w domu moich rodziców. Wtedy żyłam beztrosko, nie liczyłam się z tym, że w ciągu jednego dnia stracę wszystko. Jednak bałam się choćby zmrużyć oczy, bo to spowodowałoby kolejny koszmar, w którym znowu nawiedziłby mnie Harry. To zaczynało się stawać chore. W każdym śnie Harry grał rolę bohatera, którym tak na prawdę nawet po części nie był. Jednak może się myliłam?
Oczy miałam wilgotne i podpuchnięte od płaczu. Co chwilę kilka łez ulatywało z moich oczu znacząc drobne, mokre dróżki. Po prostu chciałam umrzeć, żeby nie odczuwać żadnego cierpienia, tęsknoty, ani pustki.
Godziny dłużyły się, a ja nie zmieniałam swojej pozycji. Jedyna zmiana, jaka zaszła przez ten czas to światło dnia, które zaczęło przelewać się do moich czterech ścian. Nie mogłam już dłużej się opierać. Nie dałam rady powstrzymać opadających powiek, za którymi od razu ujrzałam postać Harry'ego. Nie zdążyłam ich otworzyć, kiedy mój wzrok zasnuł się ciemną mgłą powodując odpłynięcie w nieświadomość.
Kiedy otworzyłam oczy w pokoju panował już mrok. Przespałam cały dzień. Czułam się nieco lepiej, jednak sytuacja niewiele się poprawiła biorąc pod uwagę mój głód. Kiedy podniosłam się do pozycji siedzącej momentalnie zakręciło mi się w głowie, co spowodowało powrócenie do poprzedniej pozycji. Wydawało mi się, że wstawanie nie miało najmniejszego sensu. Spowodowałoby to tylko nową falę bólu przelewającą się przez moje ciało. Leżałam więc osłabiona, głodna, spragniona i cała obolała czekając na śmierć. Tak, na śmierć. Bo niby na co? Na jakiegoś pierdolonego księcia, który wybawiłby mnie z tego horroru? Może liczyłam na Harry'ego?
Zacisnęłam powieki nieskłonna już do oddawania łez. Przekręciłam głowę na bok, a kiedy otworzyłam oczy moje ciało przeszedł potężny dreszcz przerażenia i obezwładnienia. Przy drzwiach pokoju stał Jake uśmiechając się bezszczelnie w moją stronę. Nie wiedziałam, co ten uśmiech może oznaczać, nie wliczając kłopotów. Dlaczego nie może mnie zostawić i pozwolić umrzeć?
Zaczął się zbliżać zaraz po zamknięciu za sobą drzwi. Wiedziałam, że nie powinnam tak bezczynnie leżeć, ale ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Był coraz bliżej, a ja chcąc za wszelką cenę uniknąć wzrokowego kontaktu z jego czekoladowymi tęczówkami ciskającymi we mnie pioruny nieznanego mi uczucia ponownie zacisnęłam powieki i przekręciłam głowę.
- Witaj, Clair - powiedział... Dziwnie niskim tonem.
Aha. Po raz pierwszy nie nazwał mnie suką, lub dziwką. Skąd u niego ta uprzejmość?
- Mam dla ciebie propozycję... Chociaż to raczej nie jest propozycja, ponieważ nie masz wyboru - powiedział tym samym niskim, nietypowym dla niego tonem głosu. Gdyby dołączyła do niego jeszcze chrypka przypominałby mi Harry'ego. - A mianowicie jedna, pieprzona noc.
Gwałtownie otworzyłam swoje oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej posuwając się na koniec łóżka, kiedy poczułam, jak palce Jake'a poczęły odpinać pierwsze guziki mojej koszuli. Nagle moje ciało odzyskało część utraconej energii. Strzepnęłam ręce Jake'a, kiedy ten ponownie chciał się zabrać za odpinanie guzików. W rezultacie zaśmiał się obniżonym głosem, który doprowadzał mnie do szału. Zbliżał się, a ja całym swoim drobnym ciałem przylgnęłam do ściany chcąc zwiększyć dystans pomiędzy nami. Ponownie wyciągnął w moim kierunku swoje lepkie łapska i powiódł je do w połowie rozpiętej już koszuli. Zanim zdążył zacisnąć moje nadgarstki usunęłam się spod niego i stanęłam na podłodze nie wiedząc gdzie mam uciec. Serce w mojej klatce tłukło się jak szalone.
Nie. To nie może się stać. On nie może mi tego zrobić.
Moje oczy ponownie wypełniły się ciepłymi łzami przesłaniając widok napastnika zbliżającego się do mnie. Z jego oczu uleciało rozbawienie, kiedy zaczęłam się wycofywać do tyłu. Torował mi drogę do drzwi, nie mogłam uciec.
- Jesteś słaba. Bardzo słaba. Jesteś chujowym śmieciem. Do niczego się już nie nadajesz, można cię jedynie wyruchać i zabić. Wiesz, jak się nazywają takie kobiety?
Każde słowo było niczym kolec wbity w moje serce i zadawało identyczny ból. Opuściłam ręce, które dotychczas układały się w geście obronnym, a moje policzki stały się wilgotne przez łzy. Podszedł do mnie bliżej i pochylił głowę nad moim uchem.
- Jesteś szmatą. Przychodząc na tamte wyścigi spierdoliłaś sobie życie. Ale chyba już to wiesz, prawda Clair? - Zapytał retorycznie i odsunął się nieco, aby móc stanąć naprzeciw mnie.
W jednym momencie poczułam się, jak najgrzeszniejszy człowiek na ziemi, który otrzymał karę piekła. Czułam się śmieciem. Nikim.
- A teraz nie ruszaj się. Pójdzie szybko - powiedział i przeniósł dłonie na moje biodra. Odskoczyłam jakby poparzył mnie ogniem. Co z tego, że czułam się jak śmieć? Nie dam się zgwałcić.
Uciekłam na drugi koniec pokoju nie wiedząc do dalej zrobić. Zbliżał się, a z wyrazu jego twarzy można było wyczytać, że nie był zadowolony moim postępowaniem. Nie miałam siły, aby się bronić, ani aby jakkolwiek atakować. Kiedy zatrzymał się na tyle blisko, że mógł mnie dotknąć moje serce stanęło w miejscu. Upadłam od razu na ziemię po otrzymaniu ciosu w brzuch. Moje ciało zwinęło się z bólu, a jednocześnie z moich oczu uleciało kilka łez.
- Proszę... - Wyłkałam cicho, kiedy drugi raz mnie kopnął w to samo miejsce. Mój głos był zagłuszony, nie mogłam złapać oddechu.
- Czego chcesz, Clair? Powiedz, kurwa, czego chcesz - powiedział tym samym niskim tonem. - Jesteś pierdoloną pizdą.

[Harry]

Szybko pokonałem dystans, jaki dzielił mój samochód od domu Jake'a chcąc uniknąć jakiegokolwiek bliższego spotkania z kroplami wody spadającymi z nieba. O dziwo drzwi były zamknięte. Zadzwoniłem kilka razy, ale nikt nie otwierał. Podszedłem nieco bliżej do drzwi. Z tej odległości mogłem już usłyszeć osłabione krzyki kobiety.
Clair.
Kurwa, Clair.
Nie zastanawiając się dłużej zacząłem walić w drewniane drzwi chcąc je jakoś wywarzyć. Przyjechałem za późno. Jake robi jej krzywdę. Przyjechałem tu właśnie po to, aby ją zabrać, a jeśli nie byłoby innego wyjścia to przekupić. To chore, ale to byłoby jedyne rozwiązanie. Zachwiałem się, kiedy drzwi ustąpiły, jednak od razu złapałem równowagę i zacząłem kierować się za źródłem kobiecego głosu, który przyprawiał mnie o dreszcze. Czułem się winny. Poczucie winny wypełniało mnie całego, od stóp do głów. To przeze mnie teraz cierpi. Mogłem przedtem coś zrobić, ale stchórzyłem.
No gratulacje, Harry. Największy i najbardziej popierdolony tchórz w tym chujowym mieście. Bądź z siebie dumny, Styles.
Drzwi całe szczęście ustąpiły, kiedy nacisnąłem na klamkę. Widok, który zobaczyłem za nimi spowodował mimowolne wstrzymanie mojego oddechu, a do poczucia winy dorzucił się żal. Mała, drobna kobieta leżała zwinięta w kłębek na podłodze, bez koszulki, w większości pobrudzona krwią. Ta kobieta, która spowodowała uśmiech na moich ustach podczas naszego pierwszego wspólnego wyścigu. Ta kobieta, która teraz zapewne cholernie się mnie boi i bierze za potwora. Nie czekając dłużej ruszyłem w kierunku Jake'a, który oderwał się od swojej ofiary i patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- Co za skurwysyn bije kobietę?! - Krzyknąłem zaraz po tym zadając mu cios w plecy powodujący przygwożdżenie do ziemi.
Nie miałem zamiaru się powstrzymywać. Nie wiem nawet, czy dałbym radę. Musiał ponieść karę za te wszystkie niewolnice, które niczym sobie nie zasługując stały się jego ofiarami. Nawet osoba, która mu zaufała i która go kochała - Jade.
Kopałem go, biłem, mimo, że już stracił przytomność. Chciałem, aby poczuł się, jak te jego wszystkie niewolnice, chciałem, aby jak najbardziej cierpiał i poniósł za to wszystko konsekwencje. Wpadłem w trans. Nie mogłem opanować rąk, które regularnie zadawały ciosy w różne częsci jego ciała powodując zaczerwienienia, a nawet wylewy krwi. Jeszcze trochę, a go zabiję.
- H-Harry...
Jej cichutki głos odbił się po pokoju. Zaprzestałem bicia Jake'a. Zupełnie o niej zapomniałem. Odwróciłem się w jej stronę, a serce ścisnęło mi się z bólu. Siedziała w kącie zwinięta w kłębek. Jej ciało drżało z zimna i przerażenia. Oczy miała szeroko otwarte, z jej wargi sączyła się krew. Z jej oczu nieustannie spływały łzy. Zapanowała cisza, która przerywana była tylko jej łkaniem. Wpatrywałem się w jej błękitne, pełne przerażenia oczy nie wiedząc, jak mam się zachować. Nie chciałem jej jeszcze bardziej przestraszyć. Powoli kierowałem się w jej stronę, na co ona przylgnęła całym ciałem do ściany i zakryła twarz w dłoniach. Mój widok został zamazany kroplami łez formujących się już w moich oczach. Zamrugałem kilka razy nie chcąc ich uwolnić.
- Clair...
Przykucnąłem przy niej, a gdy chciałem unieść rękę ona zaczęła się bronić i mnie odpychać.
- Zostaw mnie! - Krzyknęła ostatkiem sił i wybuchnęła niekontrolowanym płaczem.
Bała się mnie, nawet ślepy by to zauważył.
- Clair, uspokój się - powiedziałem najciszej jak mogłem chwytając w dłonie jej obolałe nadgarstki. Spojrzała na mnie głębią swoich niebieskich oczu okazując w ten sposób swoje przerażenie. - Nie skrzywdzę cię. Nigdy nie chciałem tego zrobić...
Jej oddech zaczął się uspokajać. Uwolniłem jej dłonie, którymi ponownie zakryła twarz. Zdjąłem z siebie bluzę i owinąłem jej obnażone, drobne ciało nie chcąc, aby zimno panujące na dworze pogorszyło jej stan. Wzdrygnęła się w odpowiedzi na mój dotyk. Dokładniej otuliłem ją ubraniem i powoli wsunąłem jedną rękę pod jej kolana, a drugą położyłem przy podstawie pleców. Z łatwością ją uniosłem, co mnie trochę przeraziło. Była niewiarygodnie wychudzona. Wyszedłem z domu z Clair na rękach.
- Dziękuję - usłyszałem jej cichy głosik, po czym poczułem jak bardziej wtula się w moje ciało.
Moje oczy otwarły się szerzej. Byłem zaskoczony jej zachowaniem.
- A ja przepraszam...

No więc ja (idąc śladami Harry'ego) również chciałabym przeprosić za to, że tak długo nic nie dodawałam. Rozdział wyszedł tak, a nie inaczej, bo mam kryzys :/
Finałowa 13-stka :) czekałam na nią od początku i w chuj cieszę się, że mam już to za sobą :)
W następnym rozdziale (lub poście) będzie mała niespodzianka, albo informacja, nazwijcie to jak chcecie.
No i oczywiście dziękuję za komentarze <3
BIG LOVE

8 komentarzy:

  1. jeju kocham Harry'ego taki dobry dla Clair <33 nie mogę się doczekać następnego dodaj jak najszybciej ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. awwww .... jaki słodki Harry :)
    kocham .
    nie musisz przepraszać, ale pisz szybko i nie załamuj się bo piszesz świetne opowiadanie i nikt nie wymyślił by lepszego .
    uh ... nie mogę doczekać się kolejnego
    jestem ciekawa niespodzianki .
    pisz szybko, życzę weny i więcej wiary w siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial . Super opowiadanie , zagladam tu codziennie zeby sprawdzic czy jest kolejny rozdzial . Zycze weny :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Podoba mi sie taki Harry <3 Wreszcie zrobił coś i uratował Clair z tego piekła. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej ale jeszcze bardziej nie mogę sie doczekać tej niespodzianki :D
    Czekam na nexta i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super <33 W końcu Hazza ją zabrał. Myślała już, że to nigdy nie nastąpi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział , czeka na kolejny .

    OdpowiedzUsuń
  7. Pojawi się wkoncu kolejna notka ? Wchodzę i wchodzę i dalej nie ma .

    OdpowiedzUsuń