sobota, 5 października 2013

11. ''Trzymaj się od niej z daleka''

[Clair]

Obudziłam się, lecz w dalszym ciągu nie otwierałam oczu. W myślach przetwarzałam cały sen, a pod moimi powiekami zaczęły zbierać się łzy. Bałam się, że to wszystko może się kiedyś zdarzyć. Tak cholernie się bałam.
Powoli uchylałam powieki. Ten sam pokój. Ten sam chłód, który był w nim wyjątkowo odczuwalny. I ciemna postura... Harry. Kucał przy łóżku na wprost mojej twarzy. Głowę miał pochyloną; nie widziałam dokładnie jego twarzy. Tylko co on tu robił? Patrzył, jak śpię?
Powoli uniósł głowę, a jego oczy momentalnie spoczęły na mojej twarzy. Co w nich widziałam? Smutek, zdziwienie, szok, ale przede wszystkim zdezorientowanie. Co go tak zdziwiło?
Wstał i popatrzył na mnie z góry.
 - Chciałem cię obudzić - odparł krótko. - Ubieraj się, jedziemy.
Powiedział i wyszedł. Dzięki ciszy panującej w domu mogłam jeszcze usłyszeć kroki rozprzestrzeniające się po korytarzu. Dźwignęłam się na rękach i usiadłam na progu łóżka. Każdy centymetr mojego ciała dawał o sobie znać. Najbardziej odczuwalny był ból skroni, który wyjątkowo mi doskwierał. Obolały miałam również brzuch, łydki i ręce. Wszelkie cięcia zrobione niedawno piekły niemiłosiernie. Sytuacja w jakiej się znajdowałam przypominała koszmar. A może to był koszmar? Może po prostu wszystko to, co się teraz dzieje to wytwór mojej wyobraźni? Gdyby wystarczyło tylko uszczypnięcie, aby z powrotem powrócić na ziemię...
Fantazjowanie o wolności postanowiłam zostawić sobie na później, aby za chwilę nie wybuchnąć płaczem. Wstałam i skrzywiłam się z bólu czując i słysząc strzyknięcia w kolanach. Odrobinę się chwiejąc podeszłam do sterty ubrań i wygrzebałam z niej dużą, granatową bluzę. Wyszłam z pokoju, a wzrokiem zaczęłam szukać Harry'ego. Wciąż miałam na uwadze, że mam szansę ucieczki, jednak jest ona marna. Istnieje kilka powodów, dla których nie mogę tego zrobić. Przede wszystkim mój stan fizyczny. Wszystko mnie bolało. W dodatku zostałam z niczym. Nie zdołałabym wrócić do hotelu nie mając żadnych pieniędzy.
Harry stał przy frontowych drzwiach robiąc coś w telefonie. Przez ten czas, kiedy ja się ubierałam zdążył założyć skórzaną kurtkę i buty. Zaczęłam się do niego zbliżać. Harry schował telefon do kieszeni spodni i popatrzył na mnie.
- Myślałam, że jadę z Jake'em - powiedziałam cicho nie sądząc, że Harry to usłyszy.
- Ja cię zawiozę i odwiozę - powiedział zrezygnowanym tonem otwierając drzwi. - Wychodź.
Stał na zewnątrz trzymając dłoń na klamce. Pokierowałam się zgodnie z jego poleceniami, a moje ciało od razu przeszedł potężny dreszcz spowodowany mrozem panującym na dworze. Mocniej otuliłam się bluzą, ale to nic nie dało. Ruszyłam na przód za Harrym, który zapewne kierował się w stronę swojego samochodu.
- Wsiadaj - powiedział chłodno otwierając mi drzwi pasażera. To nie był gentlemeński gest. Pewnie chciał dopilnować, abym nie uciekła. Co, jak co, ale Harry był dziwny. I to bardzo. Najbardziej denerwującą w nim rzeczą było jego zmienne zachowanie, którego nie dało się nie zauważyć.
Posłusznie wsiadłam do pojazdu, a Harry zatrzasnął za mną drzwi. Po chwili zajął miejsce kierowcy i odpalił samochód. Jechał bardzo szybko, ale raczej nie powinnam się dziwić. W duchu dziękowałam, że nie jedziemy motorem, bo dla mnie byłoby za dużo wrażeń jak na ten czas. Jechaliśmy w ciszy. Harry nawet nie pomyślał o włączeniu radia. Słychać było tylko ryk silnika i mój przyspieszony oddech. Denerwowałam się na samą myśl, że za chwilę będę musiała jechać przywiązana do Jake'a.
Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy na wyznaczone miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Zanim cokolwiek poza tym zdążyłam zrobić poczułam dłoń mocno oplatającą mój nadgarstek. Odetchnęłam ciężko w odpowiedzi na niezbyt komfortowy gest Harry'ego. Zaczął mnie prowadzić, a raczej ciągnąć przez tłum rozgadanych i roześmianych ludzi. Wiele razy o uszy obiły mi się wszelkiego rodzaju bluźnierstwa i obelgi, które skierowane były do poszczególnych osób. Wśród towarzystwa dobrze wyczuwalny był dym papierosów. Harry wciąż trzymając mój nadgarstek przeciskał się przez zbiórkę ludzi. Ledwo za nim nadążałam, jeden jego krok był jak dwa moje. W końcu dotarliśmy do startu, przy którym były już motory. Harry zatrzymał się, kiedy dotarliśmy do Jake'a. Puścił mój nadgarstek, a zanim zdążyłam się zorientować zniknął gdzieś w tłumie. Zostałam zdana tylko na łaskę Jake'a. Odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem, po czym uśmiechnął się szyderczo. Nie miałam nawet najmniejszej ochoty znów brać udziału w takich wrażeniach. Spuściłam wzrok pod nogi czekając na pierwszy strzał.

* * * 

Brzuch bolał niemiłosiernie. Byłam pewna, że uformuje się na nim duży siniak, a przynajmniej zostanie czerwona plama. Jake zatrzymał swój motor. Szybko z niego zeszłam, zaraz po tym słysząc siarczyste ''zejdź mi z oczu''. Nie był zadowolony. Z resztą dlaczego miał być? Nie wygrał.
Nie chcąc się narażać na jakiekolwiek uszczerbki na zdrowiu usunęłam się nieco na bok rozglądając się dookoła po tłumie ludzi. Po raz kolejny do mojej głowy napatoczył się pomysł ucieczki. Ponownie przeczesałam wzrokiem rozchodzący się tłum starając się znaleźć postać Harry'ego. Nagle pojawił się mały płomień nadziei, kiedy nie udało mi się go wyszukać. Już zaczęłam stawiać pierwsze kroki, gdy usłyszałam za sobą JEGO ochrypły głos.
- Clair - powiedział Harry.
Gwałtownie się zatrzymałam, starałam się nie wyglądać, jak osoba, która przed chwilą chciała uciec. Nie wiedziałam, jakie mogły być konsekwencje tego incydentu. Odwróciłam się w jego stronę, a wzrok spuściłam pod nogi po raz pierwszy nie mając chęci patrzyć w jego oczy.
- Chodź. Westchnęłam zawiedziona i zaczęłam kierować się za Harrym. Byłam wdzięczna za to, że tym razem nie trzymał mojego obolałego nadgarstka. Ludzie prawie całkowicie się rozeszli, dym tytoniowy, który był jeszcze bardziej wyczuwalny niż przedtem drażnił moje nozdrza. Dotarliśmy do czarnego Range Rovera, a Harry ponownie otworzył mi drzwi od strony pasażera.
- Ja zaraz przyjdę - powiedział po czym zamknął drzwi.
Przez szybę widziałam jego oddalającą się posturę, jednak po chwili zniknął w otchłani ciemności. Zagłębiłam się w siedzeniu i zmarszczyłam brwi. Ile jeszcze będę musiała tak żyć? Czy to w ogóle można nazwać życiem? Przecież to nie może trwać wiecznie. Oni nie mogą mnie zabić. Muszę jakoś uciec. Ale co potem? Ucieknę i umrę z głodu, zimna, albo pragnienia? W pewnym sensie to była Vanessy wina, bo to ona nalegała, aby zamiast szukania mieszkania chodzić na zakupy, na miasto lub na wyścigi. Mimo wszystko nie potrafiłam być na nią zła. Nie teraz, kiedy tak cholernie tęskniłam. Jedynym moim marzeniem był powrót do Londynu, do rodziców. Zapomnieć o wszystkim, co miało miejsce w tym mieście. Muszę znaleźć ten sposób na ucieczkę.
Ale zaraz... Przecież Harry nie zamknął samochodu.
Moje serce momentalnie zaczęło wybijać szybszy rytm, kiedy pociągnęłam za klamkę, a drzwi ustępliwie się otworzyły. Wyskoczyłam z pojazdu starając się jak najciszej zamknąć drzwi. Ostatni raz rozejrzałam się dookoła, aby przypadkiem nie natrafić na Harry'ego. Nie wiedziałam, gdzie poszedł. Nigdzie go nie było. Natychmiast wprawiłam moje nogi w ruch i zaczęłam biec. Gdziekolwiek. Przed siebie. Chciałam uciec jak najdalej, aby nikt z tych typów mnie już więcej nie spotkał. Abym ja nie spotkała żadnego z nich.
Przebiegłam przez ulicę i pokierowałam się w stronę pewnej alejki. Przy murze oddzielający jakąś posiadłość od drogi spostrzegłam dwie postacie. Zwolniłam biegu i zaczęłam iść wolniej nie wiedząc, czy mam dalej iść, czy jednak zawrócić i obrać inny kierunek. Serce waliło mi jak oszalałe, byłam zupełnie zdezorientowana. Jeśli Harry by mnie teraz zauważył mogłabym już sobie kopać grób. Postanowiłam jednak iść dalej. Naciągnęłam kaptur na głowię mając nadzieję, że chociaż trochę będę wyglądała jak chłopak. Byłam coraz bliżej nich, a oni toczyli zaciętą dyskusję. Podchodząc jeszcze bliżej poznałam głos jednego z nich. I w tej samej chwili drugi otrzymał gwałtowny cios w twarz.
Zamarłam. Stanęłam w miejscu patrząc to na nieznanego mi mężczyznę, to na Harry'ego, który przed chwilą go uderzył. Zdołałam się ruszyć, kiedy zobaczyłam, że Harry zadaje kolejny cios. Zaczęłam biec ku nim chcąc jakoś zaprzestać porywczemu zachowaniu Harry'ego. Cały czas go bił, ciosy były wymierzane z ogromnym impetem. Po prostu się bałam, że go zabije.
- Harry, przestań! - Krzyczałam łudząc się naiwnie, że to go powstrzyma. Nadal bił swojego przeciwnika, który z początku próbował się bronić, jednak wystarczyło kilka uderzeń Harry'ego, aby całkowicie pozbawić go sił. Stoczył się na ziemię. Krew wypływała z jego warg, nosa, brwi...
Złapałam Harry'ego za ramię próbując go odciągnąć od owego bezimiennego mężczyzny. W rezultacie zostałam odepchnięta, przez co upadłam na ziemię. Przez moje ciało przeszedł dreszcz strachu. Harry nie był inny. Był taki sam, jak reszta jego towarzyszy. Nadawał się tylko do picia, wyścigów i bójek.
Podniosłam się i ponownie próbowałam go jakoś powstrzymać. Jego tęczówki były niemalże czarne. Złość była wyrysowana na jego twarzy, coś musiało być powodem jego porywczego i niebezpiecznego zachowania. Ostatni raz spróbowałam stając pomiędzy mężczyzną zginającym się z bólu na chodniku, a Harrym przygotowującego dłoń do zadania kolejnego ciosu.
- Zabijesz go! - Krzyknęłam ostatni raz czując, jak łzy napływają do moich oczu, kiedy zobaczyłam jego pięść skierowaną wprost na moją twarz. W końcu na mnie spojrzał. Jego pięść stopniowo się opuszczała. Mój dotychczas przyspieszony oddech do granic możliwości zaczął się uspokajać. Łzy powoli spływały po moich policzkach pozostawiając po sobie mokre ślady. Będąc w towarzystwie Harry'ego nie wiedziałam w jakim niebezpieczeństwie się znajdowałam. Nadal był wściekły, ale ciemność w jego oczach zaczęła przygasać. Nie przestawał na mnie patrzeć. Jego elektryzujące spojrzenie parzyło mnie od wewnątrz, jakby przekazywał mi w ten sposób pretensje, że mu przerwałam w zabijaniu człowieka.
- Miałaś czekać w samochodzie! - W końcu się odezwał, a raczej wykrzyknął.
Wzdrygnęłam się i przymknęłam oczy spodziewając się tego, że zaraz Harry zacznie się wyżywać na mnie. Jednak on tylko złapał mój nadgarstek i lekko pociągnął na swoją lewą stronę. Po raz kolejny zbliżył się do poranionego mężczyzny, który leżał zgięty przyglądając się ze strachem w oczach Harry'emu.
- Trzymaj się od niej z daleka, pierdolony kutasie - wysyczał przez zaciśnięte zęby i po raz ostatni z całe siły kopnął go w brzuch. Z mojego gardła wydobył się jedynie zduszony krzyk.

Jedno słowo - żenada.
A tak wyglądało moje pisanie tego rozdziału:
Pisane, skasowane, pisane, skasowane, pisane, skasowane...
Pewnie nawet nie muszę mówić, bo to cholernie rzuca się w oczy, że ten rozdział pisałam całkowicie bez weny. Tak w ogóle to nie wiem, po co go dodawałam. Może warto byłoby poczekać, aż panna wena raczy mnie odwiedzić...?
W każdym bądź razie - nie spodziewajcie się, że następne rozdziałby będą nie wiadomo jakie zajebiste, bo wena całkowicie mnie opuściła. Chyba, że później zacznę pisać.
Dzięki za komentarze w poprzednim rozdziale! Jesteście kochani ♥ Oczywiście zrozumiem, jeżeli napiszecie pod tym rozdziałem, że przynudzam, czy coś w tym stylu :)
Kocham was wszystkich, mam nadzieję, że już niedługo będę mogła swobodnie pisać :)
Do następnego xx

4 komentarze:

  1. jedno słowo - zajebisty!
    jak zwykle nie wiem po co powtarzam bo ty to już wiesz, a nie zapomniałam,
    ty oczywiście nie wierzysz że masz talent bo po co?
    może przestań tak okłamywać samą siebie i w końcu zaczniesz jakoś doceniać swój geniusz .
    ja nie wiem jak ten rozdział by wyglądał, gdybyś pisała ten rozdział z weną .
    skąd wgl do głowy ci przyszło, że przynudzasz ? jeśli jeszcze raz coś takiego napiszesz to znajdę cię i uduszę, ale gorzej ...
    kocham, mam nadzieję, że następny będzie już niedługo, nie mogę się doczekać .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa kogo pobił Harry, czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ty gadasz jaka żenada? przecież to jest zajebiste! kocham twojego bloga <3 a rozdział jest zajebisty! Niech Harry z nią ucieknie gdzies :D a potem tamci idioci mogą ich szukac czy cos :D Mam nadzieje że wena szybko wróci, mnie też zaczyna powoli opuszczać ;(
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :) xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest tak zle . Nawet bardzo dobrze , bo ja bym nie umiala napisac takiego interesujacego opowiadania . Nie da sie ukryc wiesz jak pisac opowiadanie. Zebym chciala dalej . Nie moge juz sie doczekac nastepnego rozdzialu :)

    OdpowiedzUsuń